6 lipca – Wyszliśmy z ręki Bożej
O przynależności, która daje wolność

„Wyszedłem z ręki Bożej, więc Boży jestem.” To zdanie jest jak cichy, ale mocny fundament, na którym można oprzeć całe życie. Skoro Bóg mnie stworzył – z niczego, z miłości – to znaczy, że naprawdę do Niego należę. Nie jestem przypadkiem. Nie jestem czyjąś pomyłką ani wytworem okoliczności.
Ten, kto odrzuca tę prawdę, zaprzecza samemu rozumowi. Bo jeśli rolnik ma prawo do plonów, które sam zasiał i doglądał, to o ile bardziej Bóg – Stwórca nieba i ziemi – ma prawo do serca, które sam ulepił i ożywił?
Ojciec Wenanty Katarzyniec żył głęboko zakorzeniony w tej prawdzie. Nie uważał siebie za właściciela swojego życia. Wszystko, co robił – modlitwa, nauczanie, cierpienie – było jego odpowiedzią na Bożą miłość.
To nie zniewolenie. To wolność. Bo należeć do Boga oznacza być pod opieką Tego, który zna mnie lepiej niż ja sam. To znaczy ufać, że nawet jeśli życie bywa trudne, to jestem w dobrych rękach – w rękach, z których wyszedłem.
Dziś przypomnij sobie, że jesteś Boży.
Zostajesz ukochany, zanim zaczniesz cokolwiek robić. I dlatego warto żyć w zgodzie z Tym, który cię stworzył – z Miłością.
Amen